Kable, kabelki, kabeleczki

Swojego męża poznałam 19 lat temu. Rety to już taki szmat czasu. Obydwoje już wtedy zajmowaliśmy się szeroko pojętą informatyką. W tamtych czasach nie było jeszcze potrzeby takich wąskich specjalizacji jak dziś. Tak czy siak wszystkich do szału doprowadzały kable. Rozmaite standardy wtyczek, co rusz zmieniające gniazda, konieczność kupowania kolejnych przejściówek i tak dalej. Co więcej wchodziły na rynek telefony komórkowe, które można było łączyć z komputerem w celu przesyłania danych a później w celu używania jako modemów. Oczywiście każdy producent ze swoim systemem okablowania.

I wtedy własnie to jest w roku 1999 na arenę wkroczył Bluetooth ogłaszając wszem i wobec, że era kabli za chwilę się skończy. Że oto teraz nastaną czasy, że urządzenia wystarczy położyć obok siebie a one skomunikują się i będą współpracować (cokolwiek by to nie miało oznaczać). Nastąpiła wielka radość bo wszyscy naprawdę mieli już dość tych kabli. Poza Bluetooth pojawiła się jeszcze IrDA i Wi-Fi i być może jeszcze inne o których nie wiem lub nie pamiętam. W każdym razie miała nastąpić wielka szczęśliwość bezkablowa.

Nie chcę się tu rozpisywać na temat historii czy sposobu działania tych rozmaitych technologi bezprzewodowych, które miały zawładnąć światem komputerowym. Każdy kto jest ciekaw bez trudu znajdzie na ten temat informacje w sieci. Piszę to dlatego, że jestem sfrustrowana. Owszem i Bluetooth działa do dziś i Wi-Fi jest powszechnie używana i może IrDA ktoś używa (nie wiem mi się nigdy nie udało) lecz mają one ciągle niezbyt szerokie zastosowanie Bluetooth w systemach komórkowych Wi-Fi w sieciach komputerowych. Wiem, niektórzy się zbulwersują czytając, że to nie są szerokie zastosowania. Chodzi mi o to, że jakoś przez te naście lat nie potoczyło to się tak jak wtedy oczekiwaliśmy.

A kable? No cóż, zapakowałam ostatnio komputer, aparat i pojechałam na święta. Co to ma wspólnego z kablami? Otóż to, że w torbie od laptopa wiozłam 3 różne kable. Owszem wszystkie USB ale w 3 różnych standardach. Kabla do HDMI i innych specjalistycznych nie brałam bo nie było potrzeby. I miałam chwilę grozy bo mi się zdawało, że tego którego potrzebuję najbardziej to akurat nie mam. A miało być tak pięknie. Tymczasem człowiek ciągle lata po domu i szuka kabla, tego z odpowiednią końcówką dedykowanego temu sprzętowi, którego akurat chce użyć w połączeniu z komputerem.

Leave a Reply

%d bloggers like this: